Podróż 350 mil "pod prąd
Jak zwykle zaczęło się niepozornie, od jednego zdania.....
Mężu zaproponował, że może to ja odwiedziłabym Jego.... i wtedy w moim mózgu zderzyły się komórki.... i to jest ten moment, kiedy nie ma miejsca na kiełkowanie planu.... od tej chwili nie ma już odwrotu... moje szare komórki nabierają prędkości światła....
Wspomnę tylko, że dwa tygodnie wcześniej w domu pojawił się samochód jeżdżący "pod prąd". Nim go kupilismy mowiłam, że wykupię sobie jazdy, by się oswoić ze zmianą stron. Ale jakoś tak szybko do niego wsiadłam..... no i zaczęło się.....
I tak w trzecim tygodniu lutego, mój mózg przełaczył się na tryb "zwiedzanie- podróżowanie".
Miałam wyjechać w piątek rano by w połowie drogi zatrzymać się w Warwick Castle.... ale trasa troszkę się zmieniła i tak oto w piątek wczesnym przedpołudniem ruszyłam na południe Anglii, do znanego mi już Reading.
Miał być Warwick Castle, ale znalazłam jeszcze informację o zamku w Kenilworth, który w poniedziałek miał już zmienić rozkład godzin otwarcia i niestety przełaczał się na: "czynne sobota-niedziela" aż do konca marca.
Z tego powodu Warwick zostało przeniesione na poniedziałek w drogę powrotną.
Zamek Kenilworth lepiej znany jest jako dom Roberta Dudleya, wielkiej miłości królowej Elżbiety I. Zamek przez pięć wieków należał do rodziny królewskiej (jego budowę rozpoczął Henryk I w roku 1125), w roku 1553 otrzymał go John Dudley, po czym przeszedł on w ręce jego syna Roberta. Faworyt Elżbiety przebudował go wg jej życzeń. Po jego śmierci zamek wrócił do rodziny królewskiej. W roku 1660, Karol II przekazał zamek Edwardowi Hyde i w tej rodzinie pozostał do roku 1958, kiedy to został przekazany wiosce Keniworth. Od 1984 roku zamek jest we władaniu mojej ulubionej organizacji English Heritage, której posiadam roczną kartę i buszuję po zamkach bezpłatnie ;).
Zamek jest położony na skraju Kenilworth i roztacza się z niego piękny widok. Wewnątrz poza zwiedzaniem można spędzić czas w elżbietańskich ogrodach (które oczywiście piękne będą za kilka tygodni), na pikniku, czy też w restauracji.
Są też do zwiedzania komnaty, ale jakoś mi umknęły... nadrobię innym razem, albo pozostaną mi nieznane.....
Rano po weekendzie Mężu odwiózł się do pracy, a ja wracając zatrzymałam się na poboczu by popatrzeć na rozlewiska po powodziach. W pobliżu był podtopiony zajazd i domy opatulone workami z piaskiem.
Gdy przed weekendem jechałam do Reading było wiele takich miejsc, nie miałam możliwości zatrzymania się, niestety.
Po 9 rano wjechałam do Warwick (90 mil od Reading). Właściwie to miałam sobie odpuścić bo na 10 mil przed miastem zaczęło padać. Pomyślałam jednak, że może choć kawę wypiję i przespaceruję się trochę.... Ale parking opłaciłam na "4 godziny i dłużej". Tak profilaktycznie ;)
Najpierw poszłam zobaczyć kościół św. Marii. Obeszłam go wokół.... był jeszcze zamknięty. Poszłam na kawę i wróciłam. Nie sądziłam, że kościół będzie krył takie skarby..... i instrukcja zwiedzania jest po polsku ;)
Spacerek po mieście mial jeszcze drugą część, po wyjściu z zamku.
Do tego pięknego miejsca nad rzeką Avon, naznaczonego historią 11 wieków dotarłam po 10 rano i spedziłam tam prawie 4 godziny. Myślę, że rodzinnie, w lato, można tam spedzić cały dzień.
Dużo zieleni, bardzo wiele atrakcji, mnóstwo do zobaczenia. Bilety do zamku są dość drogie
http://www.warwick-castle.com/tickets-and-gifts/one-day-ticket-prices.aspx
ja miałam szczęście obnizyć cenę biletu o 50% posiadając wspominaną już kiedyś kartę English Heritage.
Jednak zamek wart jest swojej ceny. To fantastyczna podróż w czasie.
Jego historia sięga już w roku 914, kiedy to rozpoczyna się budowa glinianego wału. W roku 1068 Wilhelm Zdobywca buduje twierdzę. Zaś w 1260 jako budulec kamień zastępuje drewno. Byl rozbudowany do XVI wieku, a oranżeria powstawał w roku 1786.
Zamek przez wieki należał do kolejnych hrabiów Warwick.
W listopadzie 1978 roku Zamek w Warwick został kupiony przez Grupę Tussaud.
Dzięki temu na zamku toczy się życie. Zwiedzanie komnat to bardzo ciekawe doświadczenie. Wszędzie napotykamy woskowych mieszkańców zamku. Wokół słychać rozmowy, plusk wody w wannie, gdy służąca przygotowuje kąpiel dla hrabiny.....
W podziemiach przenosimy się kilka wieków wstecz.... tylko tam już jest cicho....
W zamku mieszkają piękne ptaszyska. Każdego dnia (dwa razy) można obejrzeć pokaz tych drapieżników.
Jest też ogród pawi, ale nie wiem jak to się stało, że tam nie dotarłam. Tzn wiem, myślałam, że tam już nic nie ma.
Młyn pracujący przy zamku dostarczał energię elektryczną do zamku i pozwalał w 1900 roku na rozświecenie 475 żarówek.
Po odrestaurowaniu młyna, nadal jest on zdolny wytworzyć energię 100 watów.
Młyn zawierał również pułapkę dla węgorzy i zadaniem pracownika młyna było dostarczanie ich do zamkowej kuchni.
W młynie znajdują się też eksponaty dawnych turbin, maszyn parowych i gazowych....
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Bardzo podobała mi się podróż - zwłaszcza zamczysko... Pozdrawiam. :)
-
i do kupna Teneryfy się szykuje! ;))))
-
...fajnie mieć koleżankę, która Majorkę kupiła ... :-) ...
-
Mariusz, adres rzeczywiście "magiczny" ;)
-
Piotrze za trzy tygodnie ruszam z wysp na wyspę (Majorka kupiona ;))
-
trochę zabawiłem w tej Twojej podróży ale okoliczności śliczne to się nie spieszyłem...
widzę że też podróżowałaś przez to magiczne miejsce u wybrzeży Afryki... może ktoś z kolumberowiczów kiedyś się tam wybierze i sprawdzi ten magiczny 'adres'? -
...nie próżnujesz, Aniu, na wyspach....
-
Byłaś w bardzo ciekawych miejscach i cieszę się, że mogłem też je zobaczyć.
A jazda pod prąd Aniu ma jedną ważną zaletę, ponieważ nigdzie nie trzeba się śpieszyć... skoro widać przez przednią szybę, że i tak już wszyscy wracają ;-).
Serdecznie pozdrawiam :-) -
Znów w drogę się szykuję.... ;)
-
Pod prąd też super się podróżuje co doskonale pokazałaś Aniu. Nigdy w Anglii nie byłam, ale dzięki Tobie mogę ją podziwiać.
Pozdrawiam :) -
jeszcze wrócę
-
Dziękuję Aniu za podróż zgodną z moimi zainteresowaniami. Ciekawie opisana i kolorowo przedstawiona. Oby więcej angielskich zamczysk, pozdrawiam.
-
Aniu, bardzo lubię takie relacje - stare zamki, ruiny pięknie utrzymane. A poza tym piękne zdjęcia.
Pozdrawiam Tadek.
-
Wspaniale, ze tak sie w Anglii udzielasz i wykorzystujesz kazda chwile aby cos nowego i ciekawego zobaczyc :-)
-
Lubię Aniu z Tobą wędrować po Anglii:) Nawet pod prąd:))
Wrócę jutro,bo oczy bolą juz od kompa:( Pozdrawiam:) -
Irenko, zamczyska będą, będą i ogrody.... tylko niech kwiecień nastanie ;)
Iwonka, będę uważała..... ale wiesz... oni tu tak wszyscy!!!! ;) -
Aniu, pokazałaś nam piękną okolicę, ale uważaj z tym jeżdżeniem pod prąd i w dodatku bez kierowcy...
-
Też liczę na więcej starych zamczysk,zwłaszcza,że idzie wiosna i w zieleni będą się pięknie prezentowały.
Co do jednodniówek u wybrzeży Afryki... to przynajmniej tutaj możemy sobie takie zafundować w jeden dzień-))) -
Myślałam, że czasy jednodniówek do Afryki mamy za sobą.....;)
Zamczysk i starych opactw będzie jeszcze wiele tego roku ;) -
Podobało mi się-)
Lubię stare zamczyska.
Widze,że podróż była dłuuuuuga i dotarłaś jak prawie tu każdy, do wybrzeży Afryki;-)
Urocze rozlewisko i piękne ptaszyska.
Stary młyn na deser.
Pozdrawiam Aniu-)